sobota, 21 września 2013

EKO TORBY I SINGERKA

W kwietniu, zresztą  na moje urodzinki dostałam od brata i taty piękną stara maszynę do szycia firmy Singer. Od razu nawlekłam  nici i chciałam zobaczyć czy szyje. Strasznie motała nitki więc stwierdziłam, że przy  gościach przecież  nie będę jej regulować. Odstawiłam maszynę i tak sobie stała aż do wczoraj kiedy postanowiłam się za nią wziąć. Problem polegał na tym, że igła nie brała nici dolnej. Jako, że w szkole poza tym, że uczyli nas szycia to uczyli również budowy maszyny. Z pomocą internetu wzięłam się za naprawę.Oczywiście najpierw wszystko wyczyściłam z kurzu i naoliwiłam. Bo kto nie smaruje ten  nie jedzie. Doszłam do wniosku, że może igła jest za krótka, więc kombinowałam z igłami, choć ponoć wszystko w tej kwestii jest znormalizowane. Potem rozkręciłam chwytak, wyczyściłam i wyregulowałam. A maszyna dalej swoje. Przesiedziałam przy niej pół dnia i byłam już bardzo zirytowana. Ale ja uparta jestem i powiedziałam sobie, że maszyna będzie tak stała na stole póki nie zacznie szyć. Siedzę sobie i tak podziwiam jej urok aż w końcu mnie olśniło. Patrzę i oczom własnym nie wierze. Ja, zawodowa krawcowa z maturą  i tytułem: krawiec konfekcyjno usługowy źle nawlekłam górną nic. Po prostu istna blondynka ze mnie ( oczywiście tym stwierdzeniem nie miałam zamiaru obrażać nikogo, więc wszystkie blondynki przepraszam, choć też do nich  należę ). Ponawlekałam jak trzeba i maszyna od razu szyła. Trochę poregulowałam i jest super. A teraz kila fotek mojej Singerki







Tego typu banalne wpadki zdarzają mi się coraz częściej. Ostatnio mój skuter odmówił mi posłuszeństwa i zamiast sprawdzić po prostu stan paliwa w baku, ja zwaliłam sobie winę na akumulator i zaczęłam go ładować. Wyobraźcie sobie, że po godzinie ładowania skuter odpalił i pojechałam sobie do sklepiku i wracając skuter wyłączył się pod samą bramą.  I ja znowu swoje, że to wina akumulatora. I znowu ładowanie. Dopiero jak mąż przyszedł z pracy to pierwsze co zrobił zajrzał do baku, a tam pustynia. Takie to ja mam wpadki. 

A wracając do tytułu postu , to na owej Singerce uszyłam trzy EKO torby na zakupy.
Wykorzystałam lnianą tkaninę i bawełenkę. Każda z toreb jest inna i każda ma inną wielkość. 
A oto efekty: 

                                                największa  z toreb, zmieści spore zakupy



wnętrze torby 


średnia torba, bez problemu pomieści codzienne sprawunki


wnętrze torby 


i najmniejsza z toreb, do której bez problemu wejdzie czteropak i czipsy



wnętrze torby 


A tak przy okazji pokaże Wam również saszetkę na biodra, którą sobie niedawno uszyłam. Zdegustowana brakiem wykroju na tak zwaną nerkę, uszyłam sobie taką saszetkę: 





Sprawdza się rewelacyjnie na wypady do lasu. Bardzo lubimy z mężem chodzić na grzyby i zawsze denerwował mnie plecak czy chowanie rzeczy po kieszeniach, żeby mieć wolne ręce. 
A w tej saszetce poza tym , że zmieściłam telefon, nożyk  i przekąskę dla Jagody, zmieściłam  tam  również bidon z sokiem. A jest on dość spory, bo Jagoda spija straszne ilości.  

Bardzo długi wyszedł mi ten post, ale mam nadzieję że dotarliście do końca  :-)

Jak zawsze pozdrawiam wszystkich odwiedzających.

Aha, i dalej poszukuje jakiegoś sensownego wykroju na saszetkę  nerkę. 






4 komentarze:

  1. TYlko pozazdrościć takiej maszyny. Ja też z zawodu jestem krawcową i myślę, że maszynywyprodukowane dobrych kilka lat wstecz są najlepsze, nie to co teraz plastikowe których elementy się szczypią prz grubszych materiałach. No i jak zwykle twoje prace są świetne.Ja sobie obiecałam że wrócę do szycia ale jak na razie nie mam czasu:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, że stare maszyny są najlepsze. W szkole też szyliśmy na starych przemysłówkach i rzadko kiedy trzeba było wzywać mechanika. W domu mam jeszcze starego łucznika po babci, który też jest świetny i nowszą maszynę FIF z odzysku, która ma fajne ściegi ozdobne ale nic poza tym. Marzy mi się owerlok. A umiejętność szycia bardzo się w życiu przydaje, choć w zawodzie pracowałam tylko pół roku :-) A tak przy okazji to gdzie chodziłaś do szkoły? Bo ja w Tarnowskich Górach. Pozdrawiam i dziękuje za miłe słowa.

      Usuń
  2. Oj, ...to jak Ty w Tarnowskich Górach do szkoły chodziłaś to być może blisko siebie mieszkamy :)
    A singerka piękna. Mam takową ale jest w opłakanym stanie, o szyciu nie ma chyba mowy (strasznie zardzewiała), boję się wogóle jej ruszać mam obawy,że się rozleci :(
    Szyjątka piękne :) Jak ja zazdroszczę wszystkim co szyć umieją, ... a mama onegdaj mówiła ucz się bo to się zawsze przyda ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chodziłam do szkoły to mieszkałam w Gliwicach i codziennie dojeżdżałam do szkoły. Teraz mieszkam pod Gliwicami :-)

      Usuń

DZIĘKUJE ZA TEN KOMENTARZ....